**uaktualnione  3.04. 2014*

POWIŚLE / OBERLAND:        GARDEJA - j.KUCHNIA - KLECEWO - TRUMIEJKI - SZYMBARK - j.JEZIORAK - BORECZNO - MIŁOMŁYN - TARDA - MORĄG    28 - 30 marca 2014

       

i dalej: ROWEREM PO POWIŚLU:    IŁAWA - poj. BRODNICKIE - RADZYŃ CHEŁM. - ŁASIN - PRABUTY     1 lipca 2005

oraz: PRABUTY - GARDEJA - TARAS WIŚLANY - KORZENIEWO - SMĘTOWO   23 września 2012

 

Przed tygodniem pogoda załamała się haniebnie w sobotę, cały bagaż przeczekał przez tydzień na rowerze. Ruszam tym razem już w piątek do Gardei. Pierwsza niespodzianka: bilety podrożały od zeszłego sezonu o dobre 1/5. Jest jeszcze zimna mgła, ale za Kwidzynem pokazuje się słońce. W Dziwnie ciepło i słonecznie, zjeżdżam nad pobliskie jeziorko, tu ślady dewastacji w postaci porozbijanych stolików porąbanych na ognisko… Podjazd do dawnego niemieckiego maleńkiego dworca tranzytowego Garnsee (ten główny w Gardei otrzymała Polska do obsługi linii Gardeja - Łasin. Dziś ten walący się drewniany baraczek wygląda jeszcze rozpaczliwiej niż tamta niemiecka prowizorka...). proszę zerknąć na opis na końcu strony. Na E w stronę Kuchni i do leśniczówki Zwierzyniec. Okoliczne lasy porośnięte są łanami kwitnących zawilców; miesiąc wcześniej niż w zeszłym roku!

Tym razem znajduję w leśniczówce rozmówcę z którym dysputa o historii zabytkowego Wersalskiego Kamienia Granicznego. Ozdobny kamień był którymś z dwóch pobliskich ze styku sekcji III i IV granicy z Niemcami, zapewne III138 lub IV1. Aż dziw, że przetrwał przez dziesiątki lat, od 1939. Wykopał go ktoś, kto miał silny uraz wojenny. Uraz do twórców traktatu Wersalskiego mieli nie tylko Niemcy. Polacy zawdzięczają mu co prawda odzyskanie państwowości, ale było tam również zarzewie kolejnego konfliktu, w postaci FSD. Rejon zbiegu trzech granic nad Nogatem nazywany był trójkątem Błędów Wersalskich… http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/pieklo

Drugi ozdobny kamień jest jeszcze na Mierzei Wiślanej w rejonie Przebrna  http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/inauguracje . Trzeci ozdobny, jakiś czas temu restaurowano w kontrowersyjnych okolicznościach nad Piaśnicą w Dębkach  http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/debek.htm

Tak czy inaczej kamień jest szczególną pamiątką krajoznawczą i dobrze, że nie został potraktowany jako materiał budowlany, i przygarnięto go na dziedzińcu leśniczówki.

Przy okazji otrzymałem link do opracowania o przedwojennych znakach granicznych

http://www.muzeumsg.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=60:oznakowanie-granic-1918-1939&catid=7:infrastruktura-graniczna&Itemid=20

Ale dawna granica biegła N brzegiem jez. Kuchnia. Na N brzegu trwa intensywna dewastacja murowanego ośrodka wczasowego oraz sympatycznych drewnianych domków. Nie mogę się przyzwyczaić do manii niszczycielskiej charakterystycznej dla moich rodaków…

Na wysokim brzegu Kuchni dorodne dęby. W jeziorze woda brudna.

 

Przez Czarne Dln. i Grn. w stronę Klecewa, na przecięciu z dawną linią kolejową Kwidzyn – Kisielice jest kilka ławeczek, ładny widok na N w stronę jeziora. Na wzgórzu okazały pałac Rosenbergów.

Tym razem brama jest otwarta, stoi kilka samochodów przy magazynach. Ale obiekt jest zupełnie niewłaściwie wykorzystany: pałac zamknięty, a piękny park nieużywany… Pobliskie mauzoleum kompletnie zrujnowane, obmalowane sprayami, dewastacja…

Jadę o zmierzchu w głąb zagięcia jez. Klecewskiego; kiepskie do biwakowania brzegi, jednak rozkładam w buczynie sprezentowany namiot. Jest z tropikiem, a więc znacznie cieplejszy od dotychczas używanych.

O 6 rano dokładnie w przerwie zadrzewienia brzegu pojawia się pomarańczowe słońce. W okolicy większość dróg prowadzi na Kisielice, więc przez najbliższą godzinę jeżdżę zygzakiem omijając kiepskie szlaki lokalne. Oryginalny krzyż przydrożny. W Pławtach Wlk. resztki ceglanego wiatraka i obok liczne elektrownie wiatrowe. Budynek dawnej linii kolejowej; wszechobecna dewastacja…

 

Linia kolejowa Jabłonowo - Prabuty: http://www.jablon-prabuty.sawistowski.net/index.html

  

(nazwa pierwotna Jablonowo została zmieniona na Goslershausen dopiero w 1903. Dziś znowu Jabłonowo...) W Łęgowie kościół po-ewangelicki z 1600, z wyjątkowo pięknym wnętrzem, w latach 30tych odrestaurowany przez Hindenburga.       http://www.legowo.pl/parafia.htm       http://fabryka-historii.pl/zabytki/kosciol-w-legowie/  (o kościele)

Miał on zresztą niedaleko posiadłości rodowe Neudeck Ogrodzieniec koło Kisielic. I ciekawostka: gdy Hindenburg umierał, Hitler wpadł na pomysł złożenia mu tutaj ostatniej wizyty. Ale stary wódz nie kwapił się z przyjęciem. Zaproponowano więc Hitlerowi pobyt w pobliskim Kamieńcu k. Susza, i spanie w łożu z którego korzystał Napoleon który tu przez kilka miesięcy przebywał. Hitler miał odmówić...

W sierpniu 1934 r. Hitler ponownie pojechał do Neudeck, bo pogorszył się stan zdrowia Hindenburga. Umierający miał jeszcze na tyle świadomości, że kazał wyrzucić kanclerza za drzwi. Hitler się tym nie przejął. Przenocował w pobliskim majątku rodu von Dohna (odmówił noclegu w sypialni, gdzie Napoleon spędzał upojne chwile z panią Walewską). Dzień później Hindenburg nie żył, a Hitler, łamiąc ostatnią wolę zmarłego (chciał spocząć na terenie własnej posiadłości) urządził mu pogrzeb w mauzoleum w Tannenbergu, nieopodal dzisiejszego Olsztynka…”.  http://www.suszforum.pl/forum/archive/index.php?t-2699.html&s=d410b541f496c153834aeb0b5af47366

A ja jednak spałem kiedyś w Kamieńcu! (niestety, było to tylko w ruinach piwnicy na kupie cegieł - ale tuż pod komnatą Pani Walewskiej!). Poszukajcie zresztą Finckenstein na stronie Christy Muhleisen!  http://www.aefl.de/ordld/Finckenstein_neu/schloss_finckenstein_index.htm  i w opisach wycieczek rowerowych, bo często tam bywam...

Dla zainteresowanych - linki:

http://www.armianiemiecka.tpf.pl/Biografie/hindenburg.htm  życiorys Hindenburga
http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/tannenberg.htm Olsztynek / Tannenberg
http://www.youtube.com/watch?v=zFQ0ZYWybBg&feature=related pogrzeb
http://www.aefl.de/ordld/Hindenburg/Hindenburg.htm stare pocztówki z Hindenburgiem
http://www.aefl.de/ordld/Neudeck/neudeck.htm Neudeck 
odsyłam do nadzwyczaj (!) interesującego zbioru pocztówek Christy Muhleisen  http://www.aefl.de/ordld/indexer.html

Do Ząbrowa i Szymbarku. Przez zarośnięty szary jeszcze park prześwitują mury jednego z najokazalszych zamków biskupich, spalonego na wiwat przez Czerwoną Dzicz w 1946. Cywilizowana rzekomo Polska nie potrafiła go jednak odbudować do dziś…

 

https://www.youtube.com/watch?v=LLfZeABboQg  Szymbark z drona
http://westpreussen.we.funpic.de/schoenberg/schoenbergindex.htm  polecam: stare zdjęcia Szymbarku, niestety automat wyrzuca link jako podejrzany o spam; można poszukać "Schönberg" na   http://www.aefl.de/ordld/indexer.html   ;
link najmniej kłopotliwy  http://www.aefl.de/ordld/schoenberg/schoenbergindex.htm
 
Inne wycieczki rowerowe: Szymbark, Klecewo
http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/matowskiborwegry.htm Sztum Klecewo
http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/brodnickieilawskie majowy Radzyń Szymbark
 

Droga Susz – Iława jest zamknięta, w remoncie; barbarzyńskie metody drogowców którzy podcięli systemy korzeniowe pięknych drzew na poboczu. Bocznymi drogami na Gardzień, jezioro z kiepskim dostępem do wody. Na W jest  cały system niewielkich jezior który warto systematycznie spenetrować, ale jest on dość żmudny turystycznie. Wzdłuż Jezioraka wygodnym asfaltem przez dorodne lasy, w Siemianach rozległy widok na Jeziorak. Do biwaku nad Płaskim dojeżdżam o zachodzie słońca, robi się chłodnawo. Daszek nad betonowym tarasem rozebrany, większość drewnianych pomostów również. Spanie w lasku, zimna gwiaździsta noc, rano na brzegu siwy szron. Dopiero teraz widzę zakazy wstępu, biwakowania, monitorowanie.

Niedaleko kolejna tablica ujawnia nowy projekt Europejski: w praktyce oznacza ochronę (zamknięcie?) Parków Krajobrazowych „przed nadmierną i niekontrolowaną presją turystów”. Z turystycznym chamstwem od dawna mam na pieńku. Grupy hałaśliwych samochodziarzy z włączonymi dudniącymi głośnikami, rozjeżdżającymi koleiny w lesie, zapijającymi się alkoholem, ryczącymi po pijanemu, palącymi ogniska w lesie, zostawiających sterty potłuczonych śmieci i myjącymi karoserię nad jeziorem. Prawdziwą plagą są jeszcze szalejący quadowcy, dla których liczy się adrenalina na widok wypryskującej ziemi spod opon. Bez samochodów znikłoby ¾ leśnego chamstwa.

Ale obawiam się, że sprowadzi się to wyrywkowych represji dla spokojnych ludzi którzy po prostu chcą spędzić noc w otoczeniu ptaków i drzew, a którzy nie pozostawiają po sobie śladów.

Dla mnie wystarczającym rozwiązaniem byłoby uniemożliwienie wjazdu samochodem w teren chroniony, z nieuchronnymi represjami za złamanie tego zakazu, częstymi kontrolami palenia ognia w lesie, pijaństwa i hałasu. Oraz egzekwowania od zamieszkujących teren zasad utylizacji śmieci i ścieków. Dobrze byłoby też zniechęcać bobry do niszczenia zabytkowych drzew. No i wreszcie zrobić coś z największymi dewastatorami lasów – bezpardonową gospodarką leśną. Przypominam, że w sprawie rabunkowej wycinki lasów Trójmiejskiego Parku krajobrazowego trwa bezskuteczna wojna… 

W Jerzwałdzie wytyczono historyczną ścieżkę pamiątkową związaną z lekturą Nienackiego. Tu wzmianka o zagadkowym Kanale Zdryńskim w stronę Kamieńca (tym razem to ma być skarb Templariuszy). 

Decyduję się na jazdę nie na Małdyty, ale dawno nieodwiedzany Morąg. Za Dobrzykami skrótem na Boreczno i Miłomłyn. Tarda pięknie położona w pociętym lesistym terenie; dawny piękny ośrodek wypoczynkowy Stoczni był zagrożony upadkiem, teraz sprywatyzowany, ale zamknięty na głucho wielką bramą; wejście za domofonem. W dawnym budyneczku stacyjnym Tarda prywatny właściciel; linia Ostróda – Miłomłyn – Morąg rozebrana.

Droga wzdłuż Bartężka (Bartnickiego) malownicza, po lewej płaskie łąki z żurawiami i bocianami. Słonecznik, Wenecja z ładną starą wiejską zabudową.

Po drodze łany zawilców i fiołków. W Morągu ratusz z zabytkowymi zdobycznymi przez Prusaków armatami francuskimi z  wojny1860. Kościół i zamek.

Nadzwyczaj interesujący teren, gwałtowny wybuch wiosny, prawdziwie letnia pogoda w dzień, ale nocne przymrozki.  

 

 

 

ROWEREM PO POWIŚLU:    IŁAWA - poj. BRODNICKIE - RADZYŃ CHEŁM. - ŁASIN - PRABUTY     1 lipca 2005

 

W piątek 1.07.2005 zatłoczonym popołudniowym pociągiem SKM do Iławy. Trasa na południe prowadzi przez las; po lewej jeziorko, mało dostępne i niezbyt ładne. Tuż przed Radomnem niezwykle malownicza okolica: polodowcowe zielone od zbóż wzgórza,

błękit rozciągniętego kameralnego jeziora z licznymi zatokami, z pasmem lasu.

Za Radomnem również malownicze pola.

Boczna droga w lewo w dół do Drwęcy. Bratian; stacja nieczynnej linii Iława - Brodnica (pamiętam, jak z Gdańska jeździł tędy pospieszny do Łodzi; można było wygodnie załadować w Gdańsku kajak i wysadzić go o 1 w nocy [...] w Tamie Brodzkiej, potem jeszcze 1 km asfaltem do początku Pojezierza Brodnickiego). Ruchliwa droga do Nowego Miasta. Nowe Miasto przypomina trochę atmosferą miasteczka dolnośląskie.

Bardzo piękny widok na miasto i Drwęcę ze wzgórza od wschodu. Pośrodku rynku dawny kościół z okazałą wieżą,

teraz jest tu kino. Niedaleko zabytkowy XIV w. kościół. Obok resztki starych murów, mostek nad Drwęcą i ładny park; przylega do niego osiedle bardzo sympatycznych domów w zieleni. Zaraz potem skręcamy w prawo: Kurzętnik. Mała osada ze stareńką zabudową domków, z ryneczkiem i kościołem; przylega do niego strome wzgórze: na szczycie ruina zamku, prawdopodobnie zbudowanego po 1299r. Podejście wygodniejsze jest od szosy, niż z centrum. Ruina do złudzenia przypomina zamki Jury Krakowsko-Częstochowskiej; teren ruin jest silnie zarośnięty.

Rozległe widoki na okolicę i Drwęcę. Ale miejsca na biwaczek niewiele: kręcący się do późna jacyś ludzie, i wyjątkowo zjadliwe komary skłaniają do odwrotu. Pomimo, że się już powoli zmierzcha (jest 22), zjeżdżamy z powrotem i (nie przekraczając Drwęcy, a zostawiając kościółek po lewej) jedziemy wzdłuż rzeki asfaltem ok. 2 km na zachód, licząc na szczęśliwy traf. I jak zwykle los sprzyja: po prawej łąkowe zakole Drwęcy, z kopkami suszącego się siana.

Tam biwakujemy wgrzebani w pachnące siano. Noc ciepła, chociaż wilgotna, komarów brak (!).

 

Słońce budzi wcześnie; po 7 ruszamy dalej: piękny polodowcowy teren, liczne żwirownie, zaczynają się coraz dorodniejsze lasy; mnóstwo miejsc na biwaki. Przekraczamy Drwęcę, stacja Kaługa ładnie położona w lesie, na nieczynnej linii Iława - Tama Brodzka (Brodnica). Początek pojezierza Brodnickiego.

Pojezierze Brodnickie to istna perełka turystyczna. Ciąg jezior ułożony w kształt litery „F”. Większość tego szlaku można przebyć bez konieczności dużych przenosek. Jeziora o bardzo zmiennym i urozmaiconym charakterze. Dorodne lasy, bujna przyroda, niestety w sezonie sporo ludzi (jednak mniej niż na Mazurach). Zachęcam wiosną lub jesienią. Nad jez. Bachotek stanica im. Marii Podhorskiej-Okołów, inicjatorce wodniactwa z okresu międzywojennego.

Zjazd nad największe z jezior: Wielkie Partęczyny; niestety tam również najbardziej hałaśliwe liczne ośrodki. Po lewej widok na Dębno;

ale my jedziemy jeszcze kilkaset metrów na zachód, skręt w prawo w las wraz ze szlakiem. Wkrótce po lewej mamy wyjątkowo malownicze zarastające brzegi niewielkiego jeziorka; dorodne mchy z okienkami błękitnej wody, nenufary.

Wracamy do asfaltu i jazda północnym brzegiem Dębna: kilka dobrych miejsc biwakowych. Za Zatoką Dzięciołów teren robi się trudny, odbijamy więc w lewo do szerokiej żwirowej przecinki, z której po kilkuset metrach pierwszym skrętem w prawo. Trochę piachów, a po kilkuset metrach po prawej jezioro Robotno. Zostawiając jezioro po lewej, można po 200 m dojechać do obszernego i ładnego pola biwakowego, teraz niestety jest tam jakiś obóz. Przez kiepską kładkę na drugą stronę Skarlanki (rzeczka spinająca całe pojezierze). Dorodny las sosnowy z bogatym podszyciem: jagody, poziomki. Po 2 km dojeżdżamy do asfaltu w rejonie zbiegu jezior Cichego i Zbiczna. Odskok do Zbiczna po zakupy. Potem wjeżdżamy w las kierując się nad zachodni brzeg Cichego. Droga kiepska, miejscami grząska; na początku Cichego po lewej mijamy betonowy bunkier. To już czyste szaleństwo: czego ten bunkierek miał bronić? Przez ładny sosnowy las jedziemy na zachód do kolejnego jeziora: Sosno. Wzdłuż niego po wschodniej stronie prowadzi asfalt, który kończy się na wysokości przesmyku na Mieliwo (w lewo bruk na zachód na Górale). My jednak gruntową drogą jedziemy wzdłuż wschodniego brzegu Mieliwa na północ. Po kilometrze skręt w lewo nad samą wodę.

Jest tu ładna polana Uroczysko Fiałkowszczyzna z drewnianą rybaczówką (zawsze zamkniętą) i dostępem do wody. Zawsze są tu jacyś bywalcy: samochód i ślady po wodowaniu łodzi. Wracamy do przesmyku Sosno - Mieliwo, i dość paskudnym brukiem pokrytym piaskiem, jedziemy w stronę Górali. Po ok. 3 km skręcamy w lewo w las - nad zaznaczone niedaleko dwa leśne jeziorka. W lesie bardzo agresywne komary. Pierwsze oczko mało dostępne i zarośnięte, za to drugie większe,

ładne, ma w kilku miejscach niezły dostęp do wody, oraz drewniany pomost - który anektujemy czasowo. W całym jeziorku wspaniałe podwodne łąki roślinności,

stadka podrośniętych kaczek, śpiew ptaków z lasu. Noc trochę wietrzna,

ciepła i bardzo wilgotna.

Rano bez słońca: gęsta mgła, którą słońce rozprasza dopiero przed 7. Za Góralami skręt na Jabłonowo; po drodze most nad koleją Jabłonowo - Brodnica; wśród pól, maków i chabrów.

Robi się upalnie. W Jabłonowie podjeżdżamy pod pałac.

To dawna posiadłość Narzymskch, pozostawiona bezpotomnie. O czasach wojny 1914 roku pisał Orłowicz, że „wojska pruskie gospodarowały tu po wandalsku doprowadzając pałac do zniszczenia jakiego mogli im pozazdrościć bolszewicy”. Podobnych „gaff” popełnił on więcej (np. wyrażał się złośliwie o niemieckiej kawie i pierzynach, żydowskim handlu i ich obyczajach podróżnych). Potem już po wojnie nadrabiał te niezręczności ze zbytnią nieco gorliwością; ale nie pamiętajmy mu tego, bo położył ogromne zasługi w krajoznawstwie. Sąsiedztwo pałacu bardzo starannie zadbane: pielęgnowane trawniki, wiele kwiatów. Na widok kręcących się obcych wychodzi młoda siostra, która sympatycznie udziela informacji. Pałac zajmuje od dawna zgromadzenie sióstr Pasterek, założone w latach 30-tych. Zajmują się działalnością wychowawczą wśród młodzieży.

Jazda w upale w kierunku Torunia; po 5 km w Rywałdzie skręcamy w lewo do klasztoru;

jest akurat msza. W klasztorze było pierwsze miejsce więzienia Prymasa Wyszyńskiego po aresztowaniu w 1953 r.

Zmiany polityczne w Polsce łączy się z osobą Papieża. Trzeba jednak pamiętać, że niemożliwe one były bez zachowania w społeczeństwie postawy niechętnego dystansu do systemu, oraz niezależnego autorytetu Kościoła. Osobą, która ten autorytet stwarzała w najtrudniejszych czasach, była osoba Prymasa Tysiąclecia. (**atak Gomułki: http://www.youtube.com/watch?v=6z4TSsLu1yk    http://www.youtube.com/watch?v=Q0T6a57d7pM&feature=related   http://www.youtube.com/watch?v=WQgrz6cKMwY&feature=related   **) Zarzucano mu czasem zbytnią ugodowość z władzami; jednak postawił on granicę ustępstw „non possumus”, po osiągnięciu której zdecydował się raczej na więzienie. Tak żelaznej osobowości zabrakło w Czechosłowacji i Niemczech. Inne miejsca jego więzienia, to Stoczek Warmiński, Prudnik i Komańcza (zachęcam do lektury Zapisków Więziennych). Czasy rozpaczliwej potrzeby autorytetu zdaje się, że wróciły... Tylko, że niemal nikt go teraz nie poszukuje.

Niedaleko za Rywałdem po prawej majaczy okazała ruina:

to jeden z najpiękniejszych zamków krzyżackich - Radzyń Chełmiński.

 Bud. prawdopodobnie 1300-1310. Po rozbiorze Polski z polecenia Fryderyka II systematycznie rozbierano go na materiał budowlany.

Podobnie postępowali Prusacy z większością zabytków Powiśla; tak uzyskano materiał na budowę np. Festung Courbiére w Grudziądzu. Obecnie ta wyjątkowo malownicza ruina udostępniana jest do zwiedzania. Właścicielem jest miasto, dzierżawi je prywatny właściciel; niewystarczający zakres robót konserwatorskich.

 

Tu nasza dzisiejsza trasa skręca na północ; rezerwuję w ten sposób kolejną wyprawę w nadzwyczaj interesujący teren reszty Pojezierza: Brodnicę, Golub-Dobrzyń, Pokrzywno, Grudziądz i Rogoźno.   http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/brodnickieilawskie

W okolicy Słupa podobno Chrobry w 1015 r. miał kazać bić słup jako północną granicę Polski. Ze Słupa warto zrobić boczną wycieczkę do Rogoźna wyjątkowo pięknym terenem dolin zbiegu Osy i Gardęgi (rezerwat). W szeroką dolinę Osy dłuższy zjazd w rejon malowniczych szerokich bujnych łąk;

niestety komary są tu jak wściekłe. Dostęp do samej Osy jest kiepski z powodu zarośnięcia brzegów, a sama rzeka jest dość uciążliwym i trudnym szlakiem kajakowym. Długi podjazd z doliny. Do Łasina trasa wzdłuż dawno rozebranej linii kolejowej przez Mełno. Łasin z okazałym budynkiem władz miejskich,

zabytkową zabudową uliczek i wyspowym rynkiem. Skręcamy w stronę Gardei; na razie trasa niezbyt interesująca, ale stopniowo teren staje się pofalowany; po 4 km po prawej piękny widok na długie jezioro Nogat;

tam skręcamy. Po lewej niezbyt wiele miejsc na biwak; jak zwykle wydaje się, że byłby łatwiej znaleźć je po drugiej stronie. (podobnie rowerzyści są przekonani, że lewa strona jezdni ma mniej dziur i łat, niż prawa). Upał, śpimy na brzegu w zaroślach w trawie.

Rano wyjazd na północ; po kilometrze przy drodze charakterystyczny stylem murowany budynek: to dawna strażnica po polskiej stronie;

tuż dalej była granica z Prusami. Dojeżdżamy do Czarnego Dolnego:

kościółek na wzgórzu, stąd bardzo zachęcający widok na rozczłonkowane jezioro Czarne

- zapewne z wieloma miejscami na biwak. Dalej na Klecewo; przecinamy dawną trasę kolejową Kwidzyn - Kisielice, dość czytelną w terenie. Tuż za nią ładny widok i dojazd na zgięte pod kątem prostym jezioro Klecewskie

otoczone wysokimi wzgórzami i lasem. W Klecewie ogrodzony teren i wyjątkowo okazały pałac

w dobrym stanie: dachy, schody, posadzki. Teren jest świeżo zaorany i obsiany trawą; najwyraźniej właściciel ma jakieś konkretne plany. W Trumiejach kościółek z niemieckimi pamiątkami. Przed Jaromierzem z lewej malowniczy dojazd na drugi koniec tamtego zgiętego jeziora; tu jednak brzeg mniej dostępny (jest tu kąpielisko, ale zatłoczone i niezbyt ładne). Te interesujące jeziora ciągną się dalej

po lewej w stronę Prabut (będzie kolejna wycieczka). Upał, w Trumiejkach

łapię dziurkę w gumie; jest trochę późno, więc jej nie łatam, a tylko podpompowuję co 2-3 kilometry.

W Prabutach kiepskie oznaczenia dojazdu do dworca;

pustawym SKM w upale dojeżdżam do domu. I ewenement: po raz pierwszy od kilku lat nie umila mi życia w przedziale „bydlęcym”, ani jeden piwosz, ani palacz papierochów...

 

i dalej: PRABUTY - GARDEJA - TARAS WIŚLANY - KORZENIEWO - SMĘTOWO  23 września 2012

W piątek 23.09 pociągiem SKM do Prabut; piękna letnia pogoda; podczas jazdy zwykłe scysje z równie prymitywnymi co chamskimi palaczami. Kontynuacja poprzedniej wycieczki. Z Prabut najpierw w kierunku Kwidzyna, potem w Raniewie na południe na Kleczewo (nie mylić z Klecewem) przez niezbyt ładne lasy i paskudne piachy do Gilwy. Ponieważ robi się późnawo, rezygnujemy z jazdy na Wandowo i przebijamy się na wschód do asfaltu, którym przez Trumiejki na Jaromierz. Już o zmierzchu wyszukujemy koło leśniczówki Polno miejsce na drewnianym pomoście nad jez. Klecewskim, obok zamkniętego domku ze stolikami, ławeczkami i daszkiem. Noc ciepła, pogodna i księżycowa.

Rano resztki mgiełek nad wodą; szybkie śniadanie i przed 8 ruszamy wzdłuż zachodniego brzegu jeziora. Tuż za skrętem jeziora na południe, ładnie położone miejsce biwakowe ze stolikiem, ławkami i daszkiem. Ładny widok na jezioro: duże, o niezwykłym kształcie litery L,

niestety brzegi mało gościnne zniechęcają do jazdy rowerem; jedziemy więc gruntową drogą, jakieś 500 m od brzegu. Na południowym brzegu w Klecewie (nie mylić z Kleczewem) okazały pałac; teraz zasiana latem trawa już wzeszła, jest zielono. Tylko nie ma nikogo w zasięgu wzroku, kogo można by zapytać. Wracamy w dół do końca jeziora; dalej na zachód wyraźnym nasypem dawnej linii kolejowej Kisielice-Kwidzyn (zlikwidowana w 19**). Przecinamy drogę i okrążamy od zachodu jez. Czarne. Okolica okazuje się zarośnięta tak dalece, że i tu doprowadzamy rower do asfaltu. Ze wzniesienia półwyspu ładny widok na jezioro w obie strony. W Czarnem Dln. asfaltem na zachód 2 km; tu skręt na południe na ośrodek w Czarnem Mł. Z drogi interesujące widoki na okolicę. Gruntową drogą nad jez. Kuchnia na szlaku Gardei. Jezioro ładnie położone, w lesie nad wodą miejsce biwakowe z ławkami i stolikami.

Tu przed wojną biegła granica RP i Prus Wschodnich (jezioro po polskiej stronie). Nieco dalej na zachód nad jeziorem duży ośrodek wypoczynkowy z ładnymi drewnianymi domkami; pustki kompletne. Płytową drogą przez ładny las na zachód i południe aż do asfaltu Łasin - Gardeja. Wzdłuż tej drogi prowadziła linia kolejowa Gardeja - Łasin; rozebrana w roku 1979; dziś nie ma po niej nawet śladu, jedynie na stacji w Gardei pozostał peron.

Gardeja była graniczną stacją na linii po której odbywał się ruch tranzytowy. Z powodu zagrożenia strategicznego wiele innych granicznych linii kolejowych było zdemontowanych. Dworzec w Gardei przyznano Polsce, bo odbywała się stąd odprawa pociągów do Łasina. Niemcy wybudowali do celów swojej odprawy celnej niewielki dworzec 2 km na pn.-zach. Poniżej zdjęcie z jego otwarcia (pochodzi z Forum: Dawny Gdańsk)

Jedziemy okrężnie przez miejscowość Gardeja; po lewej oryginalne zabudowania kościelne (klasztor?). Budyneczek dawnego dworca niemieckiego jest zamieszkany; po innych urządzeniach granicznych śladów brak.

Wracamy do asfaltu Gardeja - Okrągła Łąka; kilometr po minięciu toru Grudziądz - Kwidzyn skręcamy w lewo w las; po kilometrze dojeżdżamy nad niewielkie leśne jeziorko. Jest tu ładnie zagospodarowany biwak:

stoliki, ławki, ale brak zadaszenia, nienajlepszy dostęp do wody, a woda niezbyt czysta. Dłuższy zjazd asfaltem na równinę wiślaną; u dołu na skrzyżowaniu skręt w lewo. Równina jest bardzo malownicza: zbocza porośnięte ładnym sosnowym lasem, wszędzie zielono pomimo długotrwałej suszy. Po kilometrze asfalt wyraźniej skręca w prawo obok zabudowań; ale my jedziemy gruntową piaszczystą drogą na wprost, wzdłuż lasu. Po ok. 200 m po prawej bardzo ładne miejsce biwakowe w sosnowym lesie: stoliki, ławki, wiata. Ok. 400 dalej, po lewej tuż obok owej gruntowej drogi - cmentarz. Jest to jeden z największych cmentarzy mennonickich; zachowało się kilkadziesiąt nagrobków - tumb, kilkanaście stel, nieźle zachowane postumenty.

Cały cmentarz w ładnym, mało zarośniętym lesie sosnowym. Jedziemy w stronę Wisły na Nebrowo Wlk. Po prawej mijamy końcową stację południowej odnogi Wąskotorówki Kwidzyńskiej: Rusinowo - Mareza - Gurcz; po stacyjce kolei zlikwidowanej w 1985 i rozebranej w 1989 nie ma prawie śladu. Przed Nebrowem tuż przy drodze malowniczy staw.

Nebrowo jest interesująco położone i zabudowane. A zza wału wiślanego wychyla się ładna sylwetka bardzo bliskiego Nowego (domy między drzewami).

Opis wycieczki po tamtej stronie Wisły: http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/wisla.htm  Na dawnych mapach (i chyba na pocztówce powyżej) pokutuje tu oznaczenie przeprawy promowej przez Wisłę, której za mojej pamięci już nigdy nie było. A może by po ew. (?) wybudowaniu mostu w Kwidzynie, tu przenieść przeprawę promową? Dwa kościoły o ładnej sylwetce,

nieco naiwny pomnik żołnierza.

To dziś ostatnie zdjęcie, bo „wysiada” mi akumulator aparatu; może by tak na dynamo roweru? Dalsza droga nieco mniej interesująca; ale po drugiej stronie Wisły rośnie zalesiona wysoka skarpa Kozielec - Opalenie. Trzeba by przeglądnąć kiedyś mijane wiejskie cmentarzyki: może być na nich sporo śladów Mennonitów. Na pewno są takie ślady w dalej na północ położonych: Marezie, Pastwie, Janowie, Barcicach, Benowie; a również po drugiej stronie Wisły: w kilku miejscach na Nizinie Walichnowskiej; dolina Wisły zaczyna być dla mnie coraz bardziej interesująca... Zaczynam być zmęczony, na dodatek jest późno, a do odjazdu SKM ze Smętowa niedługo. Więc już rezygnujemy z lustracji resztek strategicznego składanego mostu przez Wisłę, który pieczołowicie służył jako rezerwa Paktowi Warszawskiemu, a który można było przez długie lata zobaczyć po prawej tuż obok dawnej stacji w Grabówku. A również z wycieczki w lewo do Wisły w miejscu, gdzie w nurcie tkwią filary dawnego osławionego mostu do Opalenia,

a skąd wspaniały widok na lewy brzeg Wisły. Polecam obie wycieczki i odsyłam do opisu: wątek o odbudowie przez Niemców pod: http://www.forum.dawnygdansk.pl/viewtopic.php?t=3582   Dalej przez Marezę do Korzeniewa; bardzo charakterystyczne miejsce z dawnym portem rzecznym i starymi budynkami; tu była przed wojną granica.

Prom tutejszy (podobnie jak w Gniewie) ma napęd „wodny”: porusza się po linie do połowy nurtu rzeki popychany przez prąd, a potem przestawia się miecz pod dnem, i napór wody pcha go (tym razem już powolutku) - pod prąd. Trochę tak jak manewry żaglami. nieaktualne 2013: promu nie ma, funkcjonuje most w Opaleniu. Do odjazdu pozostało 65 min. i 14 km do Smętowa. Tylko, że ja już jestem porządnie zmęczony, wiozę psa (18 kg) - i mam niezły podjazd pod górę. Przed Smętowem jestem tak zmordowany, że nie tylko muszę schodzić z roweru przed każdą górką, ale najwyraźniej idę nieco chwiejnie: dziś licznik naliczył nam 87 km. W kilkanaście sekund po wtaszczeniu roweru do środka, pociąg SKM rusza. W godzinę i 20 minut potem wysiadam przed samym domem.   

nowy adres:  tomasz.plucinski@ug.edu.pl

F strona z indeksem opisów turystycznych
F strona główna