WARLUBIE - TLEŃ - jez. OKIERSKIE - WOZIWODA - LEGBĄD - MĘCIKAŁ - TUCHOLSKI P.N. - MYLOF - RYTEL      4 - 6 maja 2007

 

 

Inna wycieczka:  http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/wiaty.htm    

 

Cóż za nikczemne draństwo! A sprawka to iście szatańska: taka paskudna pogoda na rekordowo długi weekend! Z pierwszej części - jak już opisywałem - zegnał mnie lodowaty północny wicher. W końcu jednak prognozy się poprawiły, i w piątek pociągiem do Warlubia (nie do wiary: ani jednego chamskiego palacza; ani jednego prymitywnego piwosza; ani jednego F  przeklinającego lumpa). Odwiedziny u znajomego wspaniałego dębu

 

 

 

w Bąkowie, naokoło żółte pola rzepaku. Stylowy kościół w Płochocinie (bardzo podobny do sztandarowego wzorca „nadwiślańskiego gotyku” z niedalekich Lalkowych).

 

 

 

Jeziorko w Rybnie; dalej przez pas startowy dawnego „pokój miłującego” lotniska leśnego na zachód. Moje ukochane zielone łąki uroczyska Skrzynia wokół wijącej się Sobińskiej Strugi.

 

 

Zakupy w Osiach,

 

 

i w kierunku Tlenia. A przedtem skręt w rejon mostu kolejowego nad Wdą: akurat jedzie autobus szynowy. Od dobrych 15 lat PKP stosuje ciuciubabkę i szantaż z zamykaniem szlaków kolejowych; niestety *** realizuje te groźby: gdzie jest w tym kraju prokurator? Mnóstwo kajaków; a ja po raz pierwszy od 15 lat nie jestem na wodzie! („ależ nikczemne draństwo...”). W rejonie mostu stanowisko sasanek: w tym roku są jeszcze w pąkach. Drogą dawnego Traktu Napoleońskiego na zachód (na Tucholę); w Trzebcinach jezioro, tor kolejowy linii „węglowej” w Gacnie. To także odprysk wielkiej polityki: po wrogiej reakcji Wolnego Miasta Gdańska w 1920 roku Polska zrozumiała, że musi wybudować własny port i doprowadzić do niego bezpośrednią linię ze Śląska. A dziś krótkowzroczni decydenci koleje likwidują... Tu także uwagi o ciuciubabce PKP... Kilometr dalej skręcam w prawo nad jeziorko Okrągłe w rejonie Wypalanek: niestety, niezbyt ładne otoczenie biwakowe. Powrót do Traktu, skręt nad Okierskie i podjazd na tradycyjne łąki śródleśne kilkaset metrów powyżej jeziora.

 

 

 

To jedno z najbardziej lubianych moich zakątków: wyjątkowo malownicze urozmaicone łąki i brzeziniaki torfowisk wśród wzgórz porośniętych pomnikowymi świerkami. 2 lata temu 2 kwietnia wraz z Muchą nasłuchiwałem tu wieczorem o 21.37 pokrzykiwania gęsi i klangoru żurawi.

 

 

W Watykanie umierający papież na pewno chciałby chociaż na chwilę przenieść się w ten znany sobie krajobraz. Kiedyś podczas zapalenia płuc byłem w krytycznej sytuacji - i wtedy również myślałem o takim otoczeniu... Teraz nie ma również Muchy. Radio nie działa, więc mam czas na myślenie; a wszędzie mam obraz Muchy, bo właściwie wszędzie od ponad 10 lat towarzyszyła mi z bezprzykładną wiernością. Załączam jej zdjęcie właśnie na tych łąkach (jesiennych).

 

 

Jeśli jest tylko okazja, zamieszkajcie razem z psem; jest to niezwykła przygoda uczuciowa. Przed taką miłością nie trzeba uciekać!

 

Wybrałem źle miejsce, bo nie dosyć, że noc była chłodna (a nie chciało mi się wkładać kurtki) - to poranne słońce tu nie dochodzi. Błyskawiczne śniadanie. Do leśn. Kiełpiński Most (dawniej: Okiersk), dalej przez malowniczą Bielską Strugę

 

 

i łąki nawadniane Wielkim Kanałem (po prawej stawy z żabim koncertem) prawie do leśn. Zielonka, tu wzdłuż Kanału w lewo.

 

 

Teraz Kanałem płynie dużo wody: parę lat temu wybudowano małą elektrownię wodną i woda z Kanału zrzucana jest do niej, ok. 400 m podziemną rurą.

 

 

Ew. kajakarzom płynącym Brdą polecam wariant następujący: w Mylofie Brdą do Konigortu: tuż po wprawoskrętnej pętli rzeki, przy tablicy szlakowej, 100 m w lewo pod górę (różnica wysokości ok. 20 m) skarpą do Wlk. Kanału tuż poniżej zastawki. Wszystkie kolejne przenoski na Kanał są bardziej uciążliwe! Dalej Kanałem, akwedukt w Fojutowie (raczej nie wybierać wersji Czerską Strugą, bo szkoda tracić pozostałe atrakcje Kanału); w Barłogach niewielka i nietrudna przenoska na wrotach wodnych; a od ślepego zakończenia ok. 400 m drogą w dół; wodować na Brdzie przy opisanej elektrowni; jakiekolwiek kółka na ośce bardzo pożądane. Ten wariant jest o wiele bardziej urozmaicony niż dość jednostajna Brda.

 

 

Jadę wzdłuż rzeki, nieprawdopodobnie bujna młoda zieleń, błękitne niebo, ptaki szaleją. Połączenie świeżej zieleni liści i błękitu nieba jest zniewalające, ale zbyt szybko zapominamy, jak tęskni się do niego podczas paskudnej zimy - i marnujemy ten czas w domach (obiadki rodzinne, rocznice, malowanie łazienki. Przepraszam, jestem uczepliwy...). Biwakowisko Woziwoda: jeden z piękniejszych zakątków w Borach: ładna rzeka, wysoki brzeg, rzadko rozstawione bardzo dorodne sosny, mech i trawa jak dywan. Niestety, Leśny Kompleks Promocyjny zaanektował teren: obowiązek meldowania, zezwolenia, opłacania, legitymowania... Znowu mnóstwo kajaków („ależ nikczemne draństwo...”).

Chleb (ten do gryzienia, i ten płynny) mi się kończy, więc od Woziwody jadę chcąc nie chcąc na Legbąd, tam za mostem skręcam na Fojutowo; utwardzona droga ok. 1,5 km do nowego okazałego agrogospodarstwa z oryginalną budowlą. Przy akwedukcie wyjątkowo dużo ludzi.

 

 

Opisu tego bodaj najokazalszego w Polsce akweduktu poszukajcie w Necie. Polecam interesujące F opracowanie. Księgarnia Pod Gryfem specjalizuje się w  regionalnych wydawnictwach z wątkami krajoznawczymi, które są zaledwie wzmiankowane w typowych przewodnikach. Wracam nad jez. Sztuczne: rekonesans wypada negatywnie: bardzo kiepski dostęp do wody. Asfaltem wśród wyjątkowo dorodnego lasu do Gutowca i dalej dawną szutrową drogą na północ. Zbaczam w lewo 2 km nad jez. Mętno. Las ładny, ale właściwie brak dostępu do wody. W powietrzu dziesiątki żurawi. W Giełdoniu leśniczówka przemianowana na Okręglik (konfrontacja z mapą może być bardzo myląca!). W Męcikale skręcam w lewo; sklepik zamknięty, zadowalam się puszką piwa w barze. Za mostem na Brdzie skręt w prawo do toru kolejowego (tu także ciuciubabka PKP), potem leśnymi drogami niebieskim szlakiem ok. 1,5 km po piachach nad jez. Drzewicz (Dybrzk). Na wypatrzone przed rokiem wraz z Muchą znakomite (zresztą bodaj jedyne) miejsce biwakowe: na cypelku prawie naprzeciw zagospodarowanego biwaku. Kolacja; w momencie zachodu słońca zaczyna się gorączkowa bieganina z aparatem, bo całe widowisko trwa 2-3 minuty; ale i potem jest co fotografować - jak prawie zawsze nad większą wodą. 

 

 

 

 

 

Rano błąkam się po koszmarnych piachach; pomyśleć, że od 3 tygodni mam GPSa, a do tej pory nie miałem czasu aby go uruchomić (komputerowy analfabetyzm). Zielonym okropnie piaszczystym szlakiem cofam się na wysokość jez. Ostrowite.

 

 

Tucholski Park Narodowy, w czworokącie Męcikał - Drzewicz - Swornegacie - Charzykowskie. Dorodne (miejscami bardzo dorodne) lasy sosnowe na piaszczystych wzgórzach, ciąg niewielkich jezior o zielonej wodzie; jest ich tu ponad 20. Teraz wczesna zieleń brzóz i jaskrawa zieleń borówczysk podszycia lasu na wzgórzach. Coś te służby parkowe za bardzo się szarogęsią: turystów wyrzucają na iście pustynne drogi, zamykając te bardziej malownicze leśne nad wodami, ściśle zamykają całe rewiry terenu, straszą i grożą. Chrzanię władze Parku: idę bez szlaku, ale za to ładną ścieżką,

 

 

na północ wzdłuż Ostrowitego,

 

 

a następnie Zielonego

 

 

(morze zielonych borówczysk). Jedno z najpiękniejszych miejsc Parku: styk Zielonego i Jelenia.

 

 

 

Szlakiem po północnym brzegu Jelenia na zachód. Przy czarnym szlaku (na północ, Drzewicz) żabie oczko w pętli drogi: hałas robią niewiarygodny, drewniany pomost i ławeczka dla żabich melomanów

 

 

(właśnie siedzi taka para; ale nie słyszą nic a nic. Ach, te żaby!). Czarną żwirówką na południe: po drodze po prawej Wlk. Gacno: drewniany podest nad wodą, wokół borówczyska.

 

 

Dalej żwirówką na południe: brama parkowa i ogłoszenie o opłatach: 1 zł (na razie), które wygodnie należy wykupić w Biurze kilka kilometrów stąd. No, tak... Klosnowo: tor kolejowy, okazały budynek Wyłuszczarni Szyszek (zawsze myślałem, że po prostu: Łuszczarnia. Ale P.T.

 

 

Fachowcy muszą coś wymyśleć: „Podsiewy i Podsadzenia W Drzewostanie”, „Użytek Ekologiczny”, „krwiotok” - dla mnie taka moda, to czyn „który wyczerpuje znamiona”). Szutrową, a potem czarną żwirówką poprzez szosę chojnicką i dalej asfaltem przez piękny las ze wspaniałym podszyciem do Mylofu. Wzdłuż Kanału do Rytla. Bardzo sprawny powrót do domu. W Gdańsku jest dobre 5 stopni zimniej, zapowiadają deszcze. Sadownicy oceniają skutki pogodowego draństwa: ocalało 10 -15 procent jabłek.

 

 

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/wiaty.htm

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/koronowo.htm

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/gacno.htm

 

Tomasz Pluciński 
nowy adres:  tomasz.plucinski@ug.edu.pl

F

strona z indeksem opisów turystycznych

 

F

strona główna