PODRÓŻE NIEDUŻE 2020 2 cz.

 

17-20 lipca   DZIEMIANY - SOMINY - j. LIPUSZ - GŁUCHE - rz. KULOWA - LASKA - BRDA - LEŚNO - SOMINY - BORSZTAL - SCHODNO- JUSZKI - Mł. OCZKO  

 

 

Lato jak często bywa, przynosi zawód i gnuśność. Pomieszane plany, przyjaciele marudzą jakby mieli 200 lat przed sobą, do tego naprawdę kiepska kondycja fizyczna, a może jeszcze słabsza psychiczna. Kontynuuję krótkie wypady samochodowo-rowerowe; coraz mniej mam sympatii do tego połączenia. Tym razem planowałem oswoić nieco wnuka z rowerem i namiotem; niby zgłasza taką chęć, ale zastaję go wielce zdegustowanego, chce uciekać: takiego nie będę na siłę zabierał, a szkoda, bo siedzenie w domu i zniewolenie przez gry komputerowe, chrupanie wydmuszek z dykty bez smaku i zapijanie się kolorowanym słodzonym płynem jako cel życia, prowadzi do skażenia charakteru. A rolą dziadków nie jest rozpuszczanie i deprawacja młodzieży, ale wyprostowywanie spaczeń zasianych przez liberalne otoczenie, a tolerowanych przez zagonionych rodziców; toczę o to boje z przyjaciółmi którzy zdają się stracili rozum przez wnuków… Może następnym razem.

Zostawiam samochód za Dziemianami przy wielokrotnym biwaku Borsztal-Trawice. Trudno uwierzyć oczom, bo jest tu ok. 10 samochodów i kilka namiotów w zazwyczaj sympatycznym zacisznym miejscu. Ot, niedoszli wycieczkowicze Kanarów i Egiptu wylądowali tym razem  na wakacje z epidemią – w Borsztalu… Wcale mi się to nie podoba. Przesiadka na rower, jazda rozpaczliwymi wiatrołomami po nawałnicy sprzed 3 lat. W Sominach w sklepiku tłumy, rezygnuję z zakupów. Wzdłuż pięknego j. Skoszewskiego (d. granica Niemcy/RP). Po drodze zatrzęsienie czarnych jagód; krótkowzroczny piesek usiłuje samemu pobierać jagódki z krzaka.

 

 

 

 

Pod wieczór z rejonu pięknych maleńkich j. Lubaszki i Lipusz zjazd w ulubioną śródleśną łąkę osłoniętą wzgórkiem od drogi, nieco podmokłą co zniechęci małodusznych. Rozstawianie wieczorne; mamy tuż obok strumień z bardzo dobrą wodą; wieczorem mocno pogrzmiewa więc zakładam dodatkowy tropik z folii. Jednak nie było burzy, ale noc chłodna i bardzo wilgotna w obniżeniu łąkowym; dobrze się tu oddycha.

 

Sunia budzi ok. 6; zza wzgórka kładą się snopy żółtego światła, jak dobrze wstać skoro świt… Śniadamy w optymizmie poranka i śpiewie ptasim.

 

 

 

 

 

 

 

Przez silnie pocięty las rezerwatów górnej części dol. Kulowej jazda leśnymi piachami w rejon Głuchego nad j. Duże Głuche. Tu dłuższy postój w cieniu i penetracja licznych niewielkich ale uroczych dacz robiących wrażenie niezbyt często odwiedzanych – oj, akurat może by tak tu na Sylwestra na zabudowanej werandzie?

 

 

 

 

Wracamy w rekultywowaną systemami nawadniania ładną dolinę Kulowej. Przy mostku na Zbrzycy tłumy, dziesiątki kajaków na rzece – interes kwitnie. Trudno: trzeba poczekać do września… Asfaltem wzdłuż lobeliowych 5 Jezior w rejon Asmus – Brda; tu nad piękne (poza sezonem) biwakowisko na przesmyku j. Małołąckiego i Łąckiego (Brda na wysokości Drzewicza). Niestety – rozstawionych na dłużej jest tu ze 20 namiotów, samochodów i różnie miłych piesków. Ale jest tu także wielka atrakcja; boisko do siatkówki - tak więc nic tu po nas, jestem porządnie zmęczony, znajduję nadzwyczaj paskudne miejsce nad Łąckim: mroczne i pokrzywiaste, z kiepskim dostępem do wody; trudno.

 

Rano asfaltem Wlk. Chemy, Leśno z drewnianym kościółkiem, tłumy; ponownie Sominy.

 

 

 

Tu sklepik nieczynny (niedziela) a zapasy się kończą, więc wciskam się w tłum potężnej kolejki do baru. Dziewczyny obsługują tu z imponującą sprawnością, koszmarny tłum; w takich warunkach epidemia nieprędko minie; może nie należało jednak ryzykować. Zaraz za mostkiem skręcamy jak najbliżej j. Dywan; na przyszłość to ładniejsza droga do młyna Dywan; asfaltem przez smutne pobojowiska na biwak Borsztal. Tu samochodów jeszcze przybyło, są to pracownicy LP. Raptownie nadciąga burza; trzykrotnie strzeliło potężnie aż ziemia drgnęła, a Sunia wczołgała się pod drewniany podest. Dalej z rowerem na haku samochodu. W Dziemianach uzupełnione zakupy; z wiosennego biwaku nad Wdą w Kruglińcu rezygnuję, błąkamy się przez kiepskie drogi ładnych okolic Płocic - w rejon biwaku nad Schodnem, (byliśmy już tutaj w kwietniu)

 

 

 

tu także rezygnuję i przez Loryniec, Wąglikowice, Juszki zatrzymujemy się przy torze linii Węglowej, na wypróbowanej wyspie (raptem to 3x3 m,10 m2) na j. Mł. Oczko, pod daszkiem z ławeczkami, bez namiotu.

 

 

Po upale, w chłodnawy wieczór czuje się jak promieniuje z dołu ciepło nagrzanej wody. A spanie tu na drewnianym zadaszonym pomoście w połowie grudniowych przymrozków, daje niezapomniane wrażenie. No i do domu… 

 

tym razem datowniki w dolnym rogu zdjęcia są poprawne z dokł. do 1 sekundy

 

 

 

6-13 sierpnia   BIEBRZA Z LIPSKA DO OSOWCA   

 

 

Turystyczny zastój z powodu epidemii, ale udaje się zgoda na sierpniowe kajaki; do wyboru Narew, Biebrza, Warta – przechodzi Biebrza. Romek, Krzysztof, Edek z problemami zdrowia, dołącza sympatycznie Jurek. I dwa pieski. Kajaki składaki, mój Jantar jest najstarszy. Po renowacji polegającej na wymianie części drewnianego osprzętu i zastąpienia drewnianych prętów hydraulicznymi rurkami PCV i takimiż złączkami (koniec z koszmarem szarpania mosiężnych zacierających się rurek-złączek i wyłamywaniem palców).  

 

Transportujemy sprzęt do Wizny, tam pozostaje mój samochód a cały ładunek i 4 osoby wiezie Krzysztof do Lipska przy granicy. Niezłe miejsce, wodujemy na zarośniętym kanaliku, Biebrza zarośnięta paskudnie, upał, mozolne chlapanie wiosłami po wodorostach. ¾ dystansu jest zarośnięte.

 

 

 

 

Upał potężny. Pierwszego dnia ok. 18 km pokonane dużym wysiłkiem, ładny biwak za mostem kolejowym Ostrowie Biebrz., wieża widokowa, jest tu już kilka kajaków. Rano Edek odmawia kontynuacji, a ja przyjmuję decyzję z uznaniem, bo też nie uśmiecha mi się nadwyrężanie ścięgien w zmaganiu z  wodorostami, z zerowym widokiem na brzegi zarośnięte wysokimi trzcinami, w zerowym nurcie i potężnym upale.

 

 

 

I tak minął dzień, rano wizyta służb Parku, zanurzyli się w wydruki dawnych pięknych przedwojennych map WIG. Kolejnego dnia usiłuję się przedostać okazjami przez Dąbrowę do Wizny po samochód. Upał, bezruch na szosie, wracam jak niepyszny bardzo serdeczną okazją sympatycznej pani aż na sam biwak; potwierdza się moja miła opinia o Podlasiakach. Kolejnego dnia dołącza z samochodem Krzysztof, także zdegustowany warunkami. Jedziemy razem pod Sztabin na biwak niezmordowanych Romka i Jurka, którzy będą kontynuować mordęgę rzeką; my od jutra zaczynamy turystykę samochodową po okolicy. Na początek w dół Biebrzy, pamiątki po starciach I wojny światowej, upał! Piesek Krzysztofa z poszukiwaniu wody wpada niepostrzeżenie do rzeki, a brzeg jest tu pionowy, ponad 1 m. Z dużym trudem, przytrzymywany za nogi Krzysztof wyciąga semi-topielca na brzeg. Uważajcie na pieski, samemu bym tu psiaka nie uratował, naprawdę łatwo o tragedię.

 

 

 

Następnego dnia jazda aż za Augustów; upał! Umawiamy się z pozostałymi uczestnikami na ładnym biwaku Mierzejewo. Jest tu wyjście na brzeg, łąka z szerokim widokiem, w zatoczce stoją trzy tratwy, których załogi mają dosyć przepychania się po dnie, w upale. Ewakuują się wezwanym samochodem. Przedsiębiorca po godzinie przywozi na wymianę jedną załogę najwyraźniej przerażonych sytuacją; powoli oddalają się w resztkach upalnego dnia. Mamy więc do dyspozycji dwie krypy na noc. Ranek jak zwykle rosisty i uroczy.

 

 

 

 

 

Towarzysze drugi dzień wykłócają się malowniczo czy był tu most czy bród. Że też im się chce w taki upał… Kolejne spotkanie w Dębowie (ujście Kan. Augustowskiego). Tu podejmuje nas Małgosia która gościła nas już na Wielkanoc kilka lat temu, we wspaniałym i serdecznym domu, wraz z Krzysztofem z Białegostoku. To w jego posiadłości-pasiece pod Krynkami mieliśmy kiedyś listopadową bazę rowerową z Michałem.  

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/knyszynska.htm 

 

 

 

 

Następnego dnia okrężna jazda z dwoma Krzysztofami na wydmy (Grzędy), dłuższy spacer 14 km w upale! Kolejny biwak na pięknej łące w Dębowie, pożegnanie gościnnego domu nad Biebrzą. Jazda do Wizny, przeładowuję kajak do swojego samochodu, Edek z Krzysztofem jadą już do Gdańska, a my z pieskiem na spotkanie Romka i Jurka do Osowca. Przez Jedwabne gdzie odwiedzam miejsce gdzie pięć lat temu natknąłem się na ulicy na pieska, który okazał się Miłością Życia.  

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy/biebrza.htm  

Sunia jednak nie rozpoznaje ani tego miejsca, ani mieszkańca, który dłuższy czas pieska tu podkarmiał.

 

 

 

 

Śpimy przy fosie naprzeciw potężnego bunkra Fortu II Twierdzy Osowiec. Rano zabieram Jurka po jego samochód do Lipska, a po powrocie pakuję Romka i wracamy do domu.  

 

Nie można było tego wszystkiego nazwać spływem, uciążliwe zarośla, potężny upał i brak widoków skłoniły do zamiany kajaków na samochód. Na takie leniwe rzeki warto się wybierać w maju-czerwcu, przed bujną wegetacją. Pierwotny plan realizowały wytrwale tylko dwie załogi (kiedyś z taką samą wytrwałością kończyli oni w kolejnym roku niedokończone spływy Mątawą, Miłakówką-Naryjką a także Baudą; powalająca konsekwencja…). Ale teren interesujący, planuję kontynuację jesienią rowerem. Towarzysko wycieczka była bardzo udana, aby tylko wyrwać się z domu! 

 

Polecam kilka znakomitych filmów   

https://www.youtube.com/watch?v=CjL-hbXgVqY  w trosce o bagna 

https://www.youtube.com/watch?v=It15CCYeqAo  rok w puszczy 

https://www.youtube.com/watch?v=P3npD592ua0  moczary i uroczyska (czyta K.Czubówna) 

https://www.cda.pl/video/5129127f5   konopielka (klasyka...)   

 

CDN...

 

10 - 14 września   Góra Dylewska - poj. Brodnickie

 

21 września  Trzechowo - Parcele Klanińskie - Młyńsk - Duże Prusionki

 

Tomasz Pluciński 
tomasz.plucinski@ug.edu.pl 

http://www.tomek.strony.ug.edu.pl/opisy.htm opisy turystyczne

F strona główna